Wróć do: Ural Team Piotrków Tryb.

Wilno - finał Pucharu Litwy 2011

Wilno 2011

Po II etapie zawodów retrocross na Litwie zostaliśmy zaproszeni przez Linasa i jego przyjaciół na Finał Pucharu Litwy. Impreza miała się odbyć 15.10.2011 koło Wilna na zupełnie świeżutkim torze. Od czasu naszego startu w Gorżdach w lipcu sporo zostało zrobione: przerobiony został wózek tak, żeby Szymek mógł się lepiej wychylać na zakrętach.. Tym razem nie trenowaliśmy tak, jak na początku, a przejeżdżaliśmy nasz crossowy tor w systemie takim, jak na zawodach - czyli na pełen gwizdek przez 10 minut non stop i za parę minut powtórka. Regularne treningi fizyczne zrobiły swoje - czuliśmy, że jesteśmy przygotowani lepiej i że stać nas na więcej. Niestety, zakupiona przez nas specjalna sportowa skrzynia biegów utknęła w urzędzie celnym i musieliśmy wystartować na zwykłej dnieprowskiej.

Tym razem pojechaliśmy w nieco innym składzie - zamiast Janka pojechał z nami Kuba. Dojazd do Wilna przebiegł bez problemów, w piątek rano byliśmy na miejscu. Mieliśmy mały problem ze znalezieniem toru, ale miejscowi, doskonale mówiący po polsku, pokazali nam drogę. Tor położony był na wzgórzu. Można powiedzieć - zupełnie nowy, jeszcze było znać ślady gąsienic i kół ładowarki. Do toru prowadziła błotnista dróżka, podjazd był ciężki i mieliśmy wątpliwości, czy w związku z padającym deszczykiem podjedziemy tam nazajutrz naszym busem. Zapadła decyzja, że zanim samochody zawodników rozjeżdżą drogę, musimy być pierwsi na górze i zająć strategiczną pozycję.

Tymczasem postanowiliśmy wrócić na autostradę, poszukać jakiegoś hotelu i zrobić zakupy. Nauczeni doświadczeniem poprzedniego wyjazdu nie popełniamy już tamtych błędów: przede wszystkim zabezpieczamy motocykl tak, żeby okoliczni wandale niczego nie uszkodzili. Po drugie, zawodnicy przed startem nie spożywają już niczego mocniejszego, a tylko jedno piwo. To pozwala nam zachować kondycję na sobotę. Wprawdzie zadzwoniłem do Linasa z informacją, że cali i zdrowi jesteśmy już w hotelu 5 km od toru, ale o 21:00 wyłączyłem telefon. I to był dobry krok, gdyż jak się okazało, nasi sympatyczni koledzy z Litwy chcieli do nas wpaść ze skrzynką piwa w ręku. Obawiam się, że po takim spotkaniu nasze szanse w tym wyścigu spadłyby do zera.

Sobota rano wita nas ładną pogodą. Szybkie śniadania, kąpiel i już jako pierwsi jesteśmy na torze. Rozstawiliśmy nasz techniczny namiot, a już za chwilę pojawiają się pierwsi nasi konkurenci. Jest Algis, jest Linas, jest i Irmantas.

Ponieważ tor jest nowy i nie ma homologacji, każdy podpisuje u organizatora oświadczenie, że jedzie na własne ryzyko. Nie ma sprawy, jesteśmy na to przygotowani, mamy wykupione specjalne sportowe ubezpieczenie w Polsce. Jak się okazuje, jedziemy razem z klasą 350 retro. Trochę mnie to martwi, gdyż chłopaki w tej klasie sprzętów jeżdżą agresywnie i szybko, i mam obawy, czy zdążymy za nimi.

Wilno 2011 Wilno 2011

Sam tor zaś wygląda poważnie: jest dużo zakrętów o 180 stopni i równie dużo górek. Na trening wjeżdżamy więc ostrożnie i równie ostrożnie próbujemy skakać. Nie ma tragedii, jakoś to idzie, mam nawet wrażenie, że o niebo lepiej, niż w Obornikach. Zjeżdżamy więc do boksu i czekamy na naszą kolej. Tymczasem jadą solówki, quady - wreszcie jest sygnał, że teraz nasza klasa. Na starcie staje 13 maszyn, w tym aż siedem w klasie 750 SP retro.

Wilno 2011

Zajmujemy miejsce pośrodku linii startowej i czekamy na sygnał do startu. Po mojej lewej stronie stoi załoga 81 - Linas wraz z pasażerem. To tremuje mnie dodatkowo; w końcu są oni mistrzami za 2010 rok. Szymek zajmuje miejsce tuż za mną na kanapie; to efekt naszych ćwiczeń. Zauważyliśmy, że w tej konfiguracji start wychodzi nam najlepiej. Rozpoczyna się odliczanie: 15 sekund, 5 sekund - wreszcie start!

Wilno 2011 Wilno 2011

Daję ostro gazu i trema zostaje daleko za nami. Już widzę, że nasze treningi nie poszły w las! Linas z pasażerem zostają w tyle, w ogóle mam wrażenie, że jesteśmy w czołówce! Tak, prujemy na piątej pozycji ciągle na jedynce, już wrzucam dwójkę, tor się zwęża i następuje zakręt w prawo.

Wilno 2011 Wilno 2011

Cały czas czuję uderzenia innych motocykli o nasza ramę i boję się, żeby nikt nie uderzył Szymka w plecy, jak wychyli się na prawo. To trochę nas opóźnia, no ale BHP przede wszystkim. Wchodzimy ostro w wiraż i już lecimy na pierwszą górkę. Cholernie brakuje mi tych sportowych przełożeń. Dwójka teraz okazuje się za szybka na dobre wejście w zakręt, jedynka za wolna... ale oto pierwsza górka, na której skaczemy całkiem wysoko. Tu popełniam też mały błąd, gdyż jedziemy w tak zwartym peletonie, że boję się, żeby nie skoczyć komuś na plecy. To powoduje, że nie odkręcam manetki do końca - obawy są jednak niepotrzebne, wszyscy jadą szybko i agresywnie. Na kolejnym zakręcie najazd jest niewysoki, za to po drugiej stronie ostro leci się w dół. Na treningu jechaliśmy tam dość wolno, teraz lecimy pełną mocą. Wykorzystujemy rady naszego mechanika-trenera; staram się w ogóle nie hamować silnikiem, za to cały czas pracuję hamulcami, przednim i tylnym.

Wilno 2011 Wilno 2011

Trudno w tej chwili podać cały przebieg pierwszego biegu chronologicznie; jedno jest pewne - pozycja, którą wywalczyliśmy na starcie, nieznacznie się zmieniła. Awarii ulega maszyna z numerem "-3", a więc reprezentacja gospodarzy z Wilna. Jakieś problemy ma też załoga z numerem "50", a motocykl Algisa "13" ulega awarii zaraz po starcie. Linas (czyli "81") wyprzedza nas na kolejnym zakręcie. Mimo wszystko ciągle jedziemy w środku stawki, a nawet widzę, że możemy się jeszcze przesunąć do przodu.

Wilno 2011 Wilno 2011 Wilno 2011

Na kolejnym zakręcie przy czwartym lub piątym okrążeniu mamy pecha. Zakręt jest prawy, o 180 stopni, i zjeżdża się z góry, zakręcając pod górę. Wchodzimy w niego bardzo szybko na dwójce, mocno odkręcam manetkę, Szymek wychyla się w prawo, ale o wiele za słabo i uderzamy w nasyp. Na szczęście nic się nikomu nie stało, choć przednie koło wbija się w zwały ziemi. Dobrych kilkadziesiąt sekund zajmuje nam wygrzebanie maszyny z gleby i w tym właśnie czasie mija nas jedna załoga klasy "350" i jedna klasy "750". Znowu nerwy, bo tracimy cenny czas w stosunku do lidera. Próbujemy to nadrobić, ale stawka trzyma się równo. Widzimy w końcu informację, że zostało nam już ostatnie okrążenie, więc na koniec dajemy jeszcze ostro po zaworach. W końcu machnięcie flagą i meta!

Wilno 2011

Wrażenia niesamowite, tor wymagający, efektowny, ale daliśmy z siebie wszystko. Szymkowi ciężko jest zdjąć kask, tak się zmęczył. Ja narzucam na siebie kurtkę, ściągam mokre sportowe stroje i idę do komisji popatrzeć, jak nam poszło. Póki co nie ma wyników, więc wracam do boksu odpocząć.

Wilno 2011 Wilno 2011

W międzyczasie trwają prace remontowe przy uszkodzonych maszynach. Panuje miła atmosfera i - mimo współzawodnictwa - koleżeńskie stosunki. Irmantas pożycza od nas podnośnik, ktoś jakieś drobiazgi do linki sprzęgła. Załoga "-3" tak się rozochociła podczas skakania, że na kolejnej górce pękł im dyfer. Na szczęście mają zapasowy i już w ruch idą klucze. Poznajemy się bliżej z chłopakami z Możejek (nr "111"), którym pękła przednia opona. Pożyczamy im swoją rezerwową z życzeniami sukcesu w drugim biegu.

Wilno 2011

Mechanik sprawdza olej i paliwo, a Szymek spaceruje, żeby ochłonąć. Ja dowiaduję się, że w pierwszym biegu zajęliśmy ostatecznie trzecią pozycję w naszej klasie!

Krótka przerwa mija szybko; wskakujemy na maszynę i jedziemy na linię startową. Zmieniamy trochę priorytety: teraz najważniejsze jest, aby ukończyć drugi bieg i liczyć się w klasyfikacji ogólnej. Czuję się nieźle, podniesiony na duchu naszym trzecim miejscem w pierwszym biegu. Koszowy natomiast jest zmęczony, bo przy takiej ilości zakrętów, jaką przejechaliśmy, ma do tego pełne prawo. Ustalamy, że pojedziemy trochę bardziej zachowawczo, bo jednak wydolność organizmu ma swoje granice. 15 - 5 - START!

Wilno 2011

Tym razem przy starcie ruszyliśmy z lewego końca stawki i mam wrażenie, że poszło nam troszkę gorzej. Niemniej jednak, trzymamy się na piątej pozycji w stawce i tak też składamy się w pierwszy zakręt. Już na trzecim kółku wskutek błędu kierowcy klasy "350" przed nami musimy ostro hamować na lewym zakręcie, tak ostro, że w zamieszaniu gaśnie silnik. Zanim udaje nam się wycofać maszynę i odpalić, znów mija cenny czas. Nikomu co prawda nie udaje się wtedy nas wyminąć, ale czołówka się oddala. Nic to, prujemy dalej.

Wilno 2011 Wilno 2011 Wilno 2011 Wilno 2011

Gdzieś po połowie drugiego biegu widzę, że Szymek trzyma się nieźle; oceniam, że zostały nam jeszcze ze trzy okrążenia. Jadę więc szybciej, gdyż wiem już, że te trzy kółka wytrzyma na luzie, choćby miał potem leżeć i kwiczeć. Wobec tego pozwalam sobie trochę przyspieszyć, żeby jeszcze podgonić stawkę. Całym pędem wpadamy na metę. Koniec.

Wilno 2011

Nawet nie jesteśmy tak bardzo zmęczeni, za to jest euforia: ukończyliśmy pełne dwa biegi, wytrzymaliśmy je i mam przeczucie, że na całkiem niezłej pozycji ogólnej!

Wilno 2011

Czekamy wobec tego na oficjalne wyniki przed tablicą ogłoszeń. Wreszcie są: pierwszy bieg - trzecie miejsce, drugi bieg - trzecie miejsce! Nie mogę w to uwierzyć; czyżby w klasyfikacji ogólnej też trzecie? Szymek chce już dzwonić do domu i się pochwalić, ale wstrzymuję go; załoga z numerem "8", startująca z silnikiem Dniepra, ma w pierwszym biegu drugie, a w drugim czwarte miejsce i diabli wiedzą, co to oznacza w klasyfikacji ogólnej. Krótko mówiąc, może się okazać, że jesteśmy ogólnie na czwartej pozycji.

Tymczasem zakończyły się już zawody i, jak się okazuje, jesteśmy zaproszeni do siedziby klubu Vorai MC na imprezę z koncertem i rozdanie nagród.

Wilno 2011 Wilno 2011

W klubie sprzedają piwo i kiełbaski z ziemniakami, więc kolację mamy z głowy. Po koncercie litewskiego zespołu wokalnego, śpiewającego zdaje się jakiś folklor, następuje uroczyste rozdanie nagród. Spełniają się niestety moje czarne wizje - mamy tylko wyróżnienie za najdłuższą trasę i ogólnie przegrywamy jednym punktem z załogą "8", zajmując ostatecznie czwarte miejsce. Ale i tak jest super - nasi przeciwnicy chwalą nas za styl jazdy i postępy w porównaniu z lipcowym startem. Jak na drugie poważne zawody retro sidecarcrossowe jest to dla nas duże osiągnięcie. Pokażemy im następnym razem.

Prezydent klubu proponuje nam stworzenie wspólnej ligi sidecarcross retro: liga obejmowałaby Litwę, Łotwę, obwód kaliningradzki i północno-wschodnią część Polski. Jak to wyjdzie, zobaczymy; są na to pieniądze unijne, są chętni w Polsce to zorganizować. W każdym razie Litwini obiecali przyjechać na najbliższe zawody w Polsce, więc jeżeli pomysł wypali, będzie się z kim zmierzyć na polskim torze.

Dziękujemy naszym sponsorom: Szlachet-stal, Żwirowni Moników, ADS, Oldtimer Koni i Marcinowi M. za wydatną pomoc, Stanisławowi i Radosławowi M. za prace przy modernizacji naszej maszyny i Saszy Niszczeńcowi za cenne rady dotyczące techniki jazdy. Bez Was byłoby nam o wiele trudniej.


Napisał Brzytwa

Zdjęcia: Aleksandras Gutauskas, Saulius Sabaitis

Bardzo dziękujemy kolegom z Litwy za udostępnienie zdjęć.