Wróć do: WOJSKO

Kompania motocyklowa batalionu rozpoznawczego Armii Radzieckiej w latach 70-tych

Kolumna M-72 rusza na front, grudzień 1941

Masowe stosowanie motocykli z wózkiem bocznym w charakterze środka transportu piechoty rozpoczęło się w Armii Czerwonej jeszcze w połowie lat 30-tych i zbiegło się w czasie z tworzeniem dużych pancernych związków taktycznych - korpusów zmechanizowanych. Motocyklistom przypadały wtedy zadanie, jakie w XIX wieku stawiano przed lekką kawalerią: zwiad, przemieszczanie się w awangardzie zasadniczej grupy wojsk, zajmowanie ważnych obiektów (mostów, przepraw, wąskich przejść). Podstawowym związkiem taktycznym wojsk motocyklowych (a pod koniec lat 30-tych miały one już nawet swój emblemat) był pułk motocyklowy - pokaźnych rozmiarów pododdział, liczący około 1500 ludzi, ponad 300 motocykli, dziesiątki lekkich ciężarówek, dziesięć wyposażonych w karabiny samochodów pancernych i zaledwie 6 45-milimetrowych armat przeciwczołgowych.

Nietrudno sobie wyobrazić, że już w pierwszych przygranicznych starciach w roku 1941 uwidocznił się główny niedostatek pododdziałów motocyklowych, o którym rok wcześniej pisał niemiecki teoretyk wojenny G.Guderian: "z powodu wysokiej wrażliwości i braku ciężkiego uzbrojenia pododdział czysto motocyklowy nie jest w stanie samodzielnie prowadzić walki". W konsekwencji, do jesieni 1941 roku wiele pułków motocyklowych, które utraciły w boju skład osobowy i sprzęt, rozformowano, a wiele przeformowano w oddziały strzeleckie. Przed rozpoczęciem bitwy pod Moskwą zaczęły powstawać motocyklowe pułki i bataliony o nowej organizacji i zmniejszonej liczebności. Były to pododdziały, w których skład na równi z motocyklami, których liczbę znacznie zmniejszono, wchodziły też lekkie i nawet średnie czołgi, samochody pancerne, transportery opancerzone oraz broń obrony przeciwpancernej i artyleria przeciwlotnicza małego kalibru. Pod względem swej struktury i zadań pułki takie odpowiadały w przybliżeniu niemieckim batalionom zwiadowczym, a pod względem mocy ogniowej znacznie je przewyższały. Wykazawszy swą skuteczność w bojach, pododdziały motocyklowe brały aktywny udział w wyzwalaniu Związku Radzieckiego i krajów Europy Wschodniej, postępując zawsze na przedzie, w awangardzie, w ostrzu radzieckich klinów pancernych.

M-72, rok 1944

Do roku 1945 podstawowym czysto motocyklowych pododdziałem bojowym była kompania motocyklowa, zwarta, łatwa w kierowaniu i mobilna, wyposażona tylko w lekką broń strzelecką. W toku powojennych reorganizacji Armii Radzieckiej kompanie motocyklowe włączono w skład rozpoznawczych batalionów strzeleckich (później - zmotoryzowanych batalionów strzeleckich) i dywizji pancernych. Dużym problemem pozostawała niedostateczna sprawność terenowa motocykli w warunkach bezdroży i grząskich gruntów, ponieważ na wyposażeniu Armii Radzieckiej znajdował się wtedy tylko jeden model motocykla - M-72, będący faktycznie ciężkim motocyklem cywilnym, tylko nieznacznie przystosowanym do potrzeb wojskowych. Dopiero gdy Kijowskie Zakłady Motocyklowe opracowały w r. 1964 specjalny motocykl wojskowy o podwyższonej sprawności terenowej MW-750, stan rzeczy poprawił się. Nowy motocykl skonstruowano specjalnie dla potrzeb wojska; posiadał on mechanizm różnicowy i napęd na koło wózka, co w połączeniu z dolnozaworowym silnikiem o dużym uciągu wielokrotnie zwiększyło jego możliwości terenowe. I chociaż pod względem osiągów nowy motocykl nadal ustępował głównym wojennym przeciwnikom M-72 - "zielonym słoniom Wehrmachtu" BMW R-75 i Zundappowi KS-750, to jednak przewyższał je prostotą konstrukcji i niską ceną, a co najważniejsze - praktycznie wszystkie jego części były zamienne z częściami cywilnych ciężkich motocykli, co w wypadku wybuchu wojny ułatwiało jego obsługę i remont.

Przedgórza Karpat, lato 1944

U schyłku lat 60-tych świat znów znajdował się na krawędzi globalnego konfliktu zbrojnego. Armia radziecka przygotowywała się do działań bojowych na wielką skalę, a jej organizacja i założenia taktyczne całkowicie odpowiadały zadaniom, jakie stanęłyby przed nią w razie konfrontacji z wojskami krajów NATO. Po wybuchu konfliktu silne radzieckie zgrupowania pancerne, rozlokowane w Europie Wschodniej, miały gwałtownym uderzeniem rozgromić wojska NATO i okupować Europę Zachodnią. Przewidywano operacje ofensywne o niespotykanym w historii rozmachu i impecie, dlatego też duże znaczenie przywiązywano do zwiększenia mobilności wojsk. W warunkach europejskich, z dobrze rozwiniętą siecią dróg, dopuszczającą możliwość szybkich manewrów, motocyklistom pozostawała rola ubezpieczenia bojowego, zwiadu, niszczenia linii komunikacyjnych wroga. W skład każdego batalionu rozpoznania zmotoryzowanej dywizji strzeleckiej lub pancernej wchodziła jedna kompania motocyklowa.

Kompania liczyła jeden motocykl dowodzenia (wyposażony w silną radiostację) i 46 motocykli liniowych w 4 plutonach. Z reguły wyposażenie stanowiły motocykle wojskowe modeli MW-750 i MW-750M, który ze względu na charakterystyczną garbatą formę zbiornika otrzymał w wojsku przezwisko "wielbłąd". Były to praktycznie maszyny tego samego typu, a główną różnicą między nimi była obecność w MW-750 blokady mechanizmu różnicowego, której brak w MW-750M rekompensowano dodaniem przekładni biegu wstecznego. Znany jest też przypadek, gdy jeden z plutonów kompanii, pełniący rolę szkoleniową, wyposażono w motocykle wojskowe przestarzałej konstrukcji - K-750W, nie posiadające napędu na koło wózka. Uznano, że skoro takie motocykle lżej jest prowadzić, to lepiej nadają się one do szkolenia młodych żołnierzy. Załoga każdego motocykla składała się z dwóch ludzi - kierowcy i strzelca, przy czym wszyscy strzelcy uczyli się również prowadzenia motocykla i w razie potrzeby mogli zastąpić brakującego kierowcę. Kierowca uzbrojony był w automat AKM, który podczas jazdy mocowano w specjalnych zaciskach wewnątrz wózka. Strzelec wyposażony był w karabin PK kalibru 7,62 mm, mocowany na wsporniku obrotowym, umożliwiającym prowadzenie ognia podczas jazdy zarówno w kierunku ruchu motocykla, jak i do tyłu, a także mocowanie broni w położeniu marszowym. Amunicję karabinu PK podawały taśmy, każda po 100 naboi. W ten sposób zasadniczym środkiem ogniowym kompanii motocyklowej było 46 karabinów PK. Taka pokaźna dla kompanii moc ogniowa w połączeniu z wysoką mobilnością dawała kompanii motocyklowej szansę uniknięcia zagłady w razie nieoczekiwanego spotkania z przeważającymi siłami przeciwnika, a także uniemożliwić mniej licznemu przeciwnikowi przeszkodzenie w wypełnieniu zadania bojowego. Na wypadek spotkania z wrogą bronią pancerną pierwszy pluton posiadał jeden miotacz granatów RPG-7, a w wyposażeniu każdego motocykla znajdowały się granaty przeciwpancerne. Tym niemniej, doświadczony dowódca kompanii powinien był sprowadzić prawdopodobieństwo takich spotkań do minimum - zadaniem kompanii motocyklowej był przede wszystkim zwiad, a nie walka.

Poczynając od połowy lat 70-tych, zmotoryzowane kompanie Armii Czerwonej zaczęły otrzymywać nowe pojazdy - kołowe transportery opancerzone rodziny BTR-60 i pluton czołgów pływających PT-76. Zakładano, że wten sposób zwiększy się ruchliwość i moc ogniową kompanii. Ruchliwość i moc ogniowa wzrosły, lecz zdaniem oficerów, służących w tym czasie w batalionie rozpoznawczym, skuteczność takiej kompanii jako pododdziału zwiadowczego znacznie spadła. (Naturalnie, oceny takie uwzględniały perspektywę wojny globalnej.) Faktycznie, uzyskano zmotoryzowaną kompanię strzelecką, wzmocnioną czołgami pływającymi o zbytecznej dla pododdziału zwiadowczego mocy ogniowej. Ryk silników czołgowych ułatwiał przeciwnikowi wykrycie takiej kompanii, a teoretycznie wysoka zdolność pokonywania trudnego terenu przez silne pojazdy bojowe w praktyce nie zawsze odpowiadała potrzebom zwiadowców. Ośmiu żołnierzy bez trudu przeprawiało motocykl przez przeszkodę, która okazywała się nie do pokonania dla transportera opancerzonego. Niewielki ciężar motocykla - do 450 kg - pozwalał nie obawiać się o stan mostów, a w szczególnych przypadkach - pokonywać przeszkodę po rzuconych naprędce deskach. Ogólnie rzecz biorąc, pojazdy pancerne, chociaż posiadały wysokie walory obronne i moc ogniową, uczyniły zmotoryzowaną kompanię rozpoznawczą pododdziałem zbyt ciężkim i głośnym, nieodpowiednim dla potrzeb zwiadowczych. Najwyraźniej jednak, nie wszystkie pododdziały przezbrojono w ten sposób, gdyż jeszcze w połowie lat 80-tych w składzie batalionów zwiadowczych Armii Radzieckiej zachowały się kompanie czysto motocyklowe. Na szczęście, globalny konflikt zbrojny nie wybuchł. Nastała epoka małych nieogłaszanych wojen i przestępczych starć międzynarodowych. Nowe warunki prowadzenia działań bojowych wymagały nowej techniki i innej organizacji sił zbrojnych; na polach nowych konfliktów nie było już miejsca dla motocyklistów-zwiadowców i wojska te bezpowrotnie odeszły w przeszłość.

W 1972 roku żołnierze i oficerowie oddziałów bojowych Armii Radzieckiej, intensywnie zajmujący się przygotowaniem bojowym, odznaczali się wysokim poziomem morale. Jak wspominają weterani Armii, którzy służyli w tym czasie w kompanii motocyklowej zmotoryzowanej dywizji strzeleckiej Zachodniej Grupy Wojsk (stacjonujących w NRD), żadne zdarzenia, określane dziś jako stosunki nieregulaminowe, nie miały miejsca w ich pododdziałach. Wszystkie siły żołnierzy pochłaniały wyczerpujące treningi, a bez poczucia koleżeństwa i wzajemnej pomocy pododdział nie mógł po prostu wypełniać swoich zadań. W przypadku, gdy niedoświadczonemu kierowcy, grzęznącemu na bezdrożu, zgasł silnik, wszyscy rzucali się, by wyciągać go z błota, bez oglądania się na długość służby i inne zasługi. Napięta sytuacja międzynarodowa zmuszała dowództwo do podwyższania gotowości bojowej powierzonych pododdziałów poprzez ćwiczenia, symulujące prawdziwe działania bojowe. Zwykły scenariusz takich ćwiczeń dla jednej z kompanii motocyklowych, stacjonujących na Węgrzech, wyglądał następująco:

W godzinę po capstrzyku rozlegał się sygnał alarmu, na który kompania, pobrawszy broń, biegła do hangaru, gdzie stały motocykle. W jak najkrótszym czasie, z maksymalną prędkością, należało wyprowadzić kompanię w rejon ześrodkowania. Uznawano za regułę, że po uruchomieniu silnika kierowca włączał pierwszy bieg w chwili, gdy stawał lewą nogą na lewym podnóżku, a następnie, odrywając prawą nogę od ziemi, puszczał sprzęgło, a motocykl zaczynał rozpędzać się na pierwszym biegu. Chwila, gdy kierowca siadał na siedzeniu, zbiegała się w czasie z włączeniem 2 biegu. Od szybkości, z jaką pododdział zdołał w razie wybuchu wojny opuścić miejsce dyslokacji, zależało jego dalsze istnienie - zakładano, że przeciwnikowi znane jest rozmieszczenie radzieckich parków pancernych i że w pierwszych minutach wojny obiekty te narażone będą na ataki rakietowo-artyleryjskie. Podczas jednego z takich treningów pewien podporucznik, dowódca kompanii motocyklowej, podczas wyjeżdżania z hangaru, odwrócił swą uwagę od kierowania motocyklem, by skontrolować poczynania podwładnych, i z prędkością 60 km/h uderzył we wrota hangaru, które nie zdążyły jeszcze otworzyć się całkowicie. Motocykl po takim wypadku spisano na straty, a podporucznik doznał ciężkich obrażeń. Ogólnie rzecz biorąc, sińce i otarcia były stałymi towarzyszami bojowych ćwiczeń motocyklistów. W wyniku codziennych ćwiczeń młodzi ludzie przybyli z cywila, początkowo obawiający się nawet dźwięku silników ciężkich motocykli, stawali się świetnymi kierowcami i wyszkolonymi żołnierzami. W roku 1972 w pododdziałach bojowych nikomu nawet nie przyszło do głowy - w odróżnieniu od współczesnej armii - by powoływać komisje lekarskie do oględzin śladów pobicia przez współtowarzyszy. Jeśli żołnierz miał zadrapania, wiadomo było, że to od szkolenia bojowego, a więc - za Ojczyznę.

By stać się pełnoprawnym zwiadowcą-motocyklistą, należało sprostać określonym wymaganiom. Oto niektóre z nich: przejazd, stojąc na lewym podnóżku w pozycji skulonej, ukrywając się od ostrzału za motocyklem; strzelanie z karabinu podczas jazdy do pojawiającej się znienacka tarczy-popiersia oraz (niewiarygodne!) wymiana koła wózka podczas jazdy. Ten zaiste cyrkowy numer wykonywano w następujący sposób: kierowca nagłym skrętem w prawo podnosił wózek (używano motocykla K-750W) i, pracując kierownicą, utrzymywał motocykl na dwóch kołach. W tym czasie strzelec wyjmował klucz i odkręcał koło zapasowe oraz koło wózka, zamieniał je miejscami i dokręcał nakrętki. Przez cały ten czas kierowca zataczał kręgi, utrzymując motocykl na dwóch kołach z wózkiem podniesionym do góry. Mało który z dzisiejszych doświadczonych "bajkerów" zaryzykuje powtórzenie takiej sztuczki.

Radzieckie pododdziały motocyklowe należały tradycyjnie do jednostek pancernych, a ich motocykle zaliczano do pojazdów pancernych. Dlatego też żołnierze kompanii motocyklowych nosili w 1972 roku ustanowiony rozkazem nr 250 z roku 1970 mundur jednostek pancernych. Letni i zimowy paradny, paradno-wyjściowy, codzienny i polowy mundur motocyklistów był taki sam, jak dla wszystkich wojsk lądowych, a cechą szczególną jednostek pancernych był czarny kolor otoków czapek, pagonów, patek oraz szczególny znak na rękawach, noszony na paradnej kurtce i płaszczu.

Znak na rękawie miał postać tarczy, na którą u góry nałożona była czerwona gwiazda (emblemat Sił żbrojnych ZSRR), a na dole - rysunek czołgu T-60 (emblemat wojsk pancernych). Wyposażenie polowe miało jeden typ, wspólny dla całych Sił Zbrojnych. Poza zwykym zestawem munduru i wyposażenia motocykliście, jako członkowi załogi maszyny bojowej, przysługiwał komplet munduru roboczego, jak również kombinezon czołgowy, hełm i gogle. Jak wspominają weterani Armii Radzieckiej, służba bojowa wnosiła swoje korekty do zewnętrznego wyglądu motocyklisty. Stalowych hełmów nigdy nie używano, z wyposażenia zakładano tylko niezbędne minimum; łopatki-saperki, wyjątkowo niewygodne dla motocyklisty, mocowano nie do skórzanego pasa, lecz do uchwytów na burcie kosza; cały system pasów naramiennych z ładownicami zostawał najczęściej w magazynie. Wydawane przez intendentów gogle czołgowe radzieckiej produkcji, żałosnej jakości, zastępowano goglami narciarskimi, kupowanymi przez żołnierzy za własne pieniądze w sklepach sportowych. Wygląd zewnętrzny radzieckiego motocyklisty wojskowego nie byłby pełny bez stosów gazety "Czerwona Gwiazda", którą wkładano w przestrzeń pomiędzy mundurem a kombinezonem czołgowym, a także do hełmofonu, by dodatkowo chroniła przed lodowatym, siekącym wiatrem.

Służba wojskowego motocyklisty była w istocie "i niebezpieczna, i trudna", tym bardziej szkoda, że informacji o tym niezwykłym typie wojsk było i jest niezwykle mało. Korespondenci wojenni, wysyłani przez główny zarząd polityczny, mieli dostarczać obrazów kruszącej wszystko mocy Armii Radzieckiej, gigantycznych rakiet, ponaddźwiękowych samolotów i pancernych potworów, łamiących ogromne drzewa niczym zapałki. Nie było w tym miejsca na jakieś tam motocykle. Dlatego teraz obraz służby bojowej tych niezwykle interesujących wojsk trzeba odtwarzać na nowo z urywków świadectw, ze wspomnień nielicznych weteranów. Tak jak cała Armia Radziecka, byli oni gotowi w trudnym momencie stanąć w obronie swej ojczyzny i, jeśli byłaby taka konieczność, oddać za nią swe życie.


Autor: Stanisław Nagornyj, pracownia OPPOZIT.com

Tłumaczyła mysia